niedziela, 30 stycznia 2011


 Zaplątana w zdefiniowane kierunki, przecierane szlaki, w niepoznane rozpięte między kalendarzem, na przepaściach styczniowolutowych wciąż rozmowy, na froncie, najburzliwszym z atmosferycznych chowamy urazy i histerie, zastępując wszechobecną pewnością adekwatności podejmowanych chaotycznie decyzji.. nie rozpracują sposobu który tkamy, targani przeczuciami.
 Zobojętniamy dla zasady kwaśne uśmiechy, gorzkie upadkiem, ukazują systematycznie, uporczywie zdarzenia, znacząc ślad oddechu, w pośpiechu ucieczki w zapomnieniu znika chodnik, przenika chłód, lód suchy, ludu mokre słone oczy, a czy celowość pytań się nie zatraciła, nie zatarła...
Opowieści o ucieczkach w wiosenność, o miastach, w których warto się zgubić. I odnaleźć.






niedziela, 23 stycznia 2011

szczęście jest juz blisko.






Nogi umieścić posłusznie na chodniku w chwilowym zaniku wyobrażeń i zawikłania w planowaniu, w snuciu się między ulicami, wieczorami zaglądania w jasne okna i granatowe niebo, zapomnieć o marznących dłoniach , by do tych ukochanych najmocniej aspektów codziennego trwania powrócić niebawem, tkać znów, nieprzerwanie, nieustannie, lecz, najbardziej, rzecz jasna, styczniowo, adekwatnie. Tak właśnie. By bliżej, by jaśniej, prognozowaną wiosną.


sobota, 15 stycznia 2011

sting-next to you

To tutaj tęsknota ma początek. Westchnienia upadają na podłogę, tuż obok marznących dłoni i stóp, i perspektyw adekwatnych płaszczyzną metaforycznych wiosenności, nadziei, co nie gaśnie, nie niknie pośród wskazówek, kilku cyfr, wszak matematyzujemy każdy zarys istnienia.



piątek, 14 stycznia 2011

rozmowy nie przeprowadzone na drugą stronę rzeki, tej, która środkiem zimy poszukuje wiosny, w prognozowanej nieoczekiwanie północy zawarłby się pierwiastek lata, utożsamiany z okolicznościami, które czekają, jeszcze nie ostatecznie, jeszcze niekoniecznie mnie...gdzieś w roztapianym śniegu, w pośpiechu, zniecierpliwieniu.



ciągły chaos w głowie, niepotrzebne rozmowy.. tęsknię za nami.

wtorek, 11 stycznia 2011

...przychodzi cisza. Ta, która otula pokruszone światy, połamane serca, poszarpane nadzieje, wypłakane oczy. Ta, która jest niczym, jest wszystkim. Wnika przez uchylone okno, niedomknięte drzwi i hermetyczne ściany we wszystkich odcieniach smutku do wnętrza, przenika każdą tkankę sprawiając, że nawet myśli, łzy, krzyk, szept, słowa w każdej formie, stają się ciszą. Choć te ostatnie przecież często zawodzą. Tak często...















nie miałam pojęcia, że blog może być tak potrzebny, a wyrzucanie z siebie niewypowiedzianych mysli tak konieczne...


niedziela, 9 stycznia 2011

z niezrozumieniem i dezorientacją wtapiam się w ostatnio podjęte decyzje. decyzje? nie, nie mozna tego tak nazwac,. ide dalej, pozornie nieoglądając się za siebie, jednak po kryjomu gdy nikt nie patrzy rozglądam się w poszukiwaniu dawnych wspomnień. Rozpływam się wnikając w niecodzieność, cichą, otwartą tylko dla mnie wyobraźnię. Pozwoliłam, by życie szło dalej, by to ludzie swoim postępowaniem  ułatwaili mi podjęcie następnego kroku. Nienawidze tego, ze nie potrafie nienawidziec. Nienawidze, że nie potrafie zapomnieć ot tak, w ciągu paru dni, tak jak robią to ONI.





Biorę się za siebie! Tzreba wziąć się do pracy, a jest za co. Francuski, pianino, saksofon, śpiew, szkoła, przyjaciele, książki i filmy. Rok 2011 będzie pracowity, ale jakże bardzo owocny, oho.Tylko Marycha, nie poddawaj się!

niedziela, 2 stycznia 2011

moje życie jest pełne obserwacji, a co sie z tym wiąże - odkryć. ostatnio odkryłam, że jestem pustką, że nie ma we mnie nic z małej Marysi, tej pełnej radości dziewczynki lgnącej do ludzi, nawiązującej z wszystkimi  kontakt, do tego bardzo rozumnej i ułożonej, wyrózniającej się mądroscia wśród innych. zawsze byłam tą inną, zawsze czułam się tą inną, a ludzie traktowali mnie jak inną. Z biegiem czasu coraz bardziej byłam inna, a ja czułam coraz bardziej swoją inność.Ostatnio słysząc słowa " Marysia, wiesz, że jesteś inna od reszty, musisz wykorzystać tę swoją inność i nie wstydzić sie jej" rozpłakałam się. Nie chciałam być inna, nie chciałam by inni mnie postrzegali jako tą inną i nie chciałam tej świadomości, że nią jestem. coraz bardziej uciekam, probuje schować w jakis ciemny zakamarek swoją inność, obserwuje ludzi, by robić to co oni, by nie czuć sie inna. ale to tylko taka zasłona, w głowie mam calkiem cos innego, w glowie siedzi we mnie inność. wracając do pustki, im bardziej uciekam w powszechność, zwyczajność tym bardzije jestem wypalona. jestem amelią, zamknieta  w pudełku pełnym wyobraźni, potajemnych rozmow, ktore nigdy nie mialy miejsca, i spotkań ktorych nigdy nie bylo. tesknie, tesknie, tesknie, tesknie, tesknie, tesknie...