i gryzie siebie sama w swej własnej otchłani
lecz myśl ta czyja ? samo się nie myśli
tak jak grzmi samo i samo się błyska
punkt się sprężył w "n" wymiarów przestrzeń
i przestrzeń klapła jak przekłuty balon
ogluszajaca cisza, zabijana dzwiekami muzyki i odgłosami radia. dookoła ludzie, nie jestem sama.. dlaczego w takim razie dręczy mnie samotność? Na litosc boska, po co zadaję sobie pytanie skoro znam odpowiedz. oczywiscie mozna zwalić winę na hormony, zimny obiad, niewyspanie a nawet jesień i jej rozsiewana melancholijnosc dla wiekszosci bedaca przekleństwem. Pewnie, można, ale i tak cierni serca nie da sie zagluszyc. decyzje sprzed roku jak fatum odzywają się po czasie. nienawidze siebie za ta bezczynność! chce sie obudzic, przestac w koncu tracić czas. jednak ten strach opanowujacy mnie po same koniuszki palcow u stóp , strach przed mozliwoscia okazania sie ze jest za pozno, calkowie mnie obezwladnia.