niedziela, 23 grudnia 2012

jak zwykle nadszedł czas na podsumowania. rok niezwykły, inny. najtrudniejszy, a zarazem najpiekniejszy. czas zmian, nowych doswiadczeń, smierci, bólu. Dziękuję za każdy dzien, każdą chwilę, każdą osobę.






wtorek, 23 października 2012

myśl własne wątpia zapuściła szpony 
i gryzie siebie sama w swej własnej otchłani 
lecz myśl ta czyja ? samo się nie myśli  

tak jak grzmi samo i samo się błyska 
punkt się sprężył w "n" wymiarów przestrzeń 
i przestrzeń klapła jak przekłuty balon 



ogluszajaca cisza, zabijana dzwiekami muzyki i odgłosami radia. dookoła ludzie, nie jestem sama.. dlaczego w takim razie dręczy mnie samotność? Na litosc boska, po co zadaję sobie pytanie skoro znam odpowiedz. oczywiscie mozna zwalić winę na hormony, zimny obiad, niewyspanie a nawet jesień  i jej rozsiewana melancholijnosc  dla wiekszosci bedaca przekleństwem. Pewnie, można, ale i tak cierni serca nie da sie zagluszyc. decyzje sprzed roku jak fatum odzywają się po czasie. nienawidze siebie za ta bezczynność! chce sie obudzic, przestac w koncu tracić czas. jednak ten strach opanowujacy mnie po same koniuszki palcow u stóp , strach przed mozliwoscia okazania sie ze jest za pozno, calkowie mnie obezwladnia. 





poniedziałek, 1 października 2012

piękna jest ta nienormalna normalność, czyż nie? gesty, slowa, milczenie. a wszystko wypelnione normalnoscia. jakie to piekne.. dlaczego ludzie uciekają od ciebie, normalności?
uwielbiam widziec ta pelna akceptacje w Jego oczach. ta jedyna w swoim rodzaju, byc moze taka czysta, bozaslepiona. chce Ciebie. zawsze. wszedzie. chce zebys trwal przy mnie ze mna i we mnie. chce zebys mnie potrzebowal, chce Ciebie potrzebowac.
" cause my one ambition is
to wake him and make him discover
that he needs me
I've got to follow where he leads me
or else he'll never know that I need him
Just as he needs me"

sobota, 1 września 2012

no i nadszedł ten czas. dziwne, że tak długo  czułam pustkę;nie ogarniał mnie ani strach a ni entuzjaznim, po prostu nic, zero. Teraz eksploduje od wewnątrz, zapierając się w swym umysle wszystkimi możliwymi kończynami (?), by przestać myslec. nie chcę. nie cieszę się i to mnie martwi. Może gdybym szła z wszechogarniającą mnie radościa, zapałem, ciekawościa... ale nie. na pewno stan w ktorym sie znajduje co najmniej dalece odbiega od uczucia euforii czy jakiegokolwiek zainteresowania nową rzeczywistością. wiem co mnie tam czeka. nie, no jasne, wypieram z siebie wszelkie pesymistyczne ( a raczej realistyczne) myśli, starając wykrzesać z siebie choć odrobinę optymizmu. poza tym zdaję sobie sprawę, że z takim nastawieniem daleko nie zajade.. a przecież tyle roboty mnie czeka. przeciez tyle marzeń, niespełnionych ambicji.. tak, tak. tak właśnie wygląda wmawianie sobie samej bzdet już od jakiegoś tygodnia, a i tak efekt jest taki,że slysze jedynie głos: NA CHOLERĘ CI TO! spryciula z tego umysłu. i tak wyjdzie na swoje, nie da się kontrolować, nawet teraz, kiedy tak tego potrzebuję.


PS szlag mnie trafia, ze nie umiem tak po prostu wyrazić tu tego co chcę.

niedziela, 22 lipca 2012

 można się pytać "dlaczego?" ale po co? wszystko dzieje się z jakiejś przyczyny i ma przynieść jakiś owoc. ani ja, ani nikt z nas nie wie co to ma być, ale musimy sie poddać temu i przyjąć wszystko z pokorą. jest cięzko. dawno(a może nawet nigdy?) tak cięzko nie było. ciągle, ciągle poszerzają się granice najwyższego punktu bólu, cierpienia, zmęczenia, szczęscia, satysfakcji. wszystko rosnie wraz ze zdobywanym doświadczeniem. pierwszy raz zauważam zmiany na bieżaco, nie tak jak do tej pory po roku, czy 2. dlaczego? dlaczego wlasnie teraz miałam znaleźc list, odkryć tę straszną prawdę, być świadkiem powolnej śmierci, ogromnego  bólu bliskich ? dlaczego teraz? może to takie małe przygotowanie ? milion pytań, a pomimo to ogromny spokój i gotowość przyjęcia wszystkiego takiego jakie jest dane. wątpliwości? mnóstwo. ale oddaje się Tobie z każdym dniem coraz bardziej, i mimo, że jeszcze nie jestem Twoja cała, nadejdzie dzień w którym  odważę się. wiem, że tak będzie, bo tylko Ty dajesz mi taką siłę i jedynie dzięki Tobie jestem szczęśliwa.teraz wiem, że człowiek jest w stanie znieść życie pełne cierpień fizycznych ale na epwno nie da rady stawić czoła roztrojonemu sumieniu. dlatego dążę do doskonałości pełna zapału i chociaż nie mam wciąż odpowiedzi na wszystkie pytania, kiedyś odkryję całą prawdę.

czwartek, 19 kwietnia 2012

la peine

ten moment kiedy wiesz, że miłość  odbiera ci wszystko, oc masz najpiękniejszego. Zasady rozproszyły się gdzieś, by lżej mi było iść dalej i trwać. ciązar psychiczny nie  porównywalny z żadnym innym. Pulsujący, nieustępliwy, rytmiczny... Jak mam znaleźć swoje JA już tak dawno zatracone? Moze wkrótce się posklejam, by znów mógł mnie ktoś rozedrzeć.




niedziela, 29 stycznia 2012

"Podobnie także Duch przychodzi z pomocą naszej słabości. Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami."



nie lubię ciszy, pozwala uwolnić się każdej myśli, nawet tej najbardziej niewygodnej.

piątek, 27 stycznia 2012

dłonie w pięści zaciśnięte.

myśli nieposkładane, nieokiełznane. zatracamy się wciąż w bezsensownym (bez)działaniu czekając na samoistne rozwiązanie i ..spełnienie. świadomość, ze nie tędy droga, chęc zmian, daje, choć znikome, to jednak nadzieje na rozdrożu dróg. czas wyboru, czas walki. istnienie, na powrót, od nowa, do nowiu w posłowiu, prologu, w kruchym monochromatycznym, zmatowiałym od rzęs po sen dialogu, wszędzie na raz, na dwa przedzielona brakiem przedziałów i stacji; piąte(k) przez jedenaste piętra, nie zasnę, będę pamiętać; istnieję każdą stroną półświat(k)a, co tka poświaty, znów zawarłam się nieoczekiwanie, acz zwarcie, w  surowo niegotow(an)e traktaty, tryptyki w zagadkach, znów po liryk kładkach przez okłady z rzek zmieniam bieg ulic, znów, uczę się słów, o tyle, o ile, nibyle nie mówić.
dłonie w pięści zaciśnięte.